poniedziałek, 29 września 2014

Pomysł na... Wakacje z plecakiem


Jak każdego roku planujemy swoje wakacje - jak dla nas normalne - choć dla naszych bliskich dosyć niekonwencjonalne. Bez biur podróży, przewodnika czy rad znajomych. Tylko my i nasze plecaki. Tegoroczne wakacje spędziliśmy podróżując autostopem po Ukrainie, polskich wioskach w Rumunii i Węgrzech.

Wakacje z plecakiem

- Relacja z wakacji nadesłana na konkurs przez Monikę -

Taki sposób podróżowania towarzyszył mi od zawsze. To jest jak z prawdziwą miłością i jej trzepoczącymi motylami w brzuchu, kiedy budzę się w osamotnionym namiocie, z dala od pędzącego świata, trąbiących pojazdów, ograniczających nas znaków i tłumu ludzi. Kiedy przez długi czas nic mnie nie ogranicza i chodzenie boso po piasku, kamieniach czy trawie sprawia, że nie pamiętam czym były dla mnie buty. Ludzie, których spotykam siedzą przed swoimi domami i nie dowierzają, że ktoś całkiem im obcy dotarł to tego miejsca. I idzie w ich kierunku. Zapraszają na kawę, częstują kozim serem i proponują miejsce na sianie. Siedząc w toalecie, w pobliskiej stajni obok domu wpatrujemy się w żującego trawę konia. A nasze ubrania po przyjeździe pachną tamtą chwilą i folklorem. I żeby nie było: krowim mlekiem. Myjąc włosy w strumyku zauważam, że nawet nie spostrzegłam jak pojaśniały mi włosy od słońca. A może twarz moja, której dawno nie widziałam pociemniała? ;-)

Podróż z plecakiem

Niezależnie od miejsca, niekoniecznie w miastach oferowanych przez biura podróży, kreuję definicję innego świata. Wielobłota w lubuskim, Nowy Soleniec w Rumunii czy niezapisane na mapie miejsce w lesie. Gdzie obok moich bosych śladów, szyszki i trawa. Gdzie być może nikt jeszcze nie stąpał. A ja szykując się do obiadu, kierując się godziną słonecznych promieni, szykuję ognisko do obiadu. A wieczorem zapiszę w notesie tą chwilę, zabiorę liść z lasu i włożę do drewnianej skrzyni w domu, a moja mama widząc mnie z powrotem uśmiechnie się szeroko, patrząc na iskrzące oczy, które w jednym miejscu mogły zapisać tak wiele obrazów.

Zwiedzanie z plecakiem

Czuję, że wróciłam inna. Nawet zwykła herbata smakuje inaczej. I tamta, przeze mnie na ogniu zagrzana smakowała lepiej. Zerkam na brązową torbę, która była kiedyś zielona i uświadamiam sobie, że niewiele wydałam. Właściwie nie widziałam sklepu od 2 tygodni, odcięłam się od migających witryn, kolejek i karty bankomatowej. Nauczyłam się doić krowy, robić ser i jeździć traktorem. Patrząc na paznokcie widzę jeszcze ślad wczoraj zjedzonych ziemniaków, które wygrzebywałam z popiołu. Brak sklepowych Żabek, Biedronek i Małpek, które w mieście spotkać można na każdym rogu. Bo przecież tylko Pan, który mieszka przy rzece jedzie wozem dwa razy w tygodniu do wsi obok, bo tam już cywilizacja. Tam już jeden sklep. I można na wozie przysiąść, wsłuchać się w rytmu tupiących o piach podków konia i patrzeć na oddalający się namiot, do którego nikt nie zaglądnie. Nikt nic nie ukradnie, tylko postawi, własnoręcznie wypieczony chleb i swojskie masło. I nagle Ci ludzie, którzy z zadziwieniem patrzyli na mnie po raz pierwszy zapraszają mnie do swoich domów. Po przecież Pani mieszkająca tuż przy stawie jubileusz swój ma. I przepływa przeze mnie uczucie wspólnoty. I nawet na tą okazję malujemy się wszystkie, wkładając kolorowe wianki na zaplecione „koszyczki” na głowie. I nie mam najmniejszej ochoty wracać. Bo ten właśnie inny świat stał się kolejnym moim domem.

Podróże z plecakiem

Wakacje Plecak

Na wakacje z plecakiem

Wakacje poza szlakiem

Wakacje wspomnienia

Wakacje Relacja

Też chcesz pochwalić się swoimi wakacjami? Prześlij swoją relację!

Brak komentarzy: