środa, 12 listopada 2014

Aleksander Doba - podróżnik gościem Travenaliów 2014


Na zakończenie tegorocznej, piątej już edycji festiwalu podróżniczego Travenalia, który miał miejsce w Krakowie, odbyło się spotkanie z Aleksandrem Dobą. Spotkanie, które z powodzeniem można nazwać wisienką na torcie, bo pan Aleksander jest postacią wyjątkową. Choć obecnie najmocniej kojarzony jest z kajakarstwem, spełniał się także na innych polach. Wśród wielu posiadanych przez niego umiejętności jest także pilotaż szybowca czy spadochroniarstwo. W ostatnim czasie zasłynął jako osoba, która samotnie przepłynęła kajakiem Atlantyk i właśnie tego dotyczyło jego wystąpienie.

Travenalia

W auli Auditorium Maximum było stosunkowo tłoczno, gdy pojawił się tam Aleksander Doba, w celu opowiedzenia o swoich najświeższych dokonaniach. A trzeba przyznać, że robią wrażenie. Szczególnie, gdy zestawi się je z ich autorem, sześcdziesięcioośmioletnim mężczyzną, który równie dobrze mógłby być spokojnym i ustatkowanym starszym panem. W tym przypadku jednak jest zupełnie inaczej, bo Aleksander Doba mógłby zawstydzić niejednego młodzika swoją kondycją i tężyzną fizyczną, a co najważniejsze charyzmą i determinacją. To, co przychodzi na myśl podczas spotkania z nim, to odczucie, że ma się do czynienia z dwudziestoletnią osobą zamkniętą w ciele niemalże siedemdziesięciolatka. Co więcej okazało się, że bohater spotkania jest świetnym gawędziarzem, przez co było to chyba jedno z najdłuższych spotkań tegorocznych Travenaliów, gdyż trwało ponad godzinę i pewnie trwałoby jeszcze dłużej, gdyby nie zostało przerwane przez organizatorów, którzy najprawdopodobniej nie spodziewali się tak obszernej relacji.

Pierwsza część spotkania dotyczyła wyprawy kajakowej trwającej od października 2010 do stycznia 2011, kiedy to Doba przepłynął Ocean Atlantycki zaczynając w Dakarze, a kończąc w Fortalez w Brazylii. Swoją podróż przebył na specjalnie zaprojektowanym kajaku, będącym w stanie sprostać warunkom panującym na Oceanie. Innowacyjność modelu, którym poruszał się Aleksander Doba, polegała na tym, że jego 7-metrowy kajak był niewywracalny. Udało się to osiągnąć poprzez zbudowanie szkieletu przypominającego daszek. Poza tym został on wyposażony w baterie słoneczne, które ładują akumulator potrzebny do wytwarzania słodkiej wody i oświetlenia. Znajduje się tam także niewielka kabina. Jako, że wcześniej nie interesowałem się dokonaniami Aleksandry Doby, nie wiedziałem, że jest to dopiero wstęp do właściwej historii, która dotyczyła drugiej wyprawy kajakowej. Byłem pod wielkim wrażeniem, widząc ile musiał włożyć wysiłku w to, co udało mu się osiągnąć. Warto zaznaczyć, że Doba jako pierwszy człowiek w historii przepłynął Atlantyk kajakiem.

Druga część, o wiele bardziej obszerniejsza niż poprzednia, dotyczyła ostatniego przedsięwzięcia Aleksandra Doby, a mianowicie, drugiej transatlantyckiej wyprawy kajakowej, która trwała pół roku: od października 2013 do kwietnia 2014. Tym razem trasa obejmowała odcinek Portugalia-Floryda i była o wiele większym wyzwaniem niż poprzednio, bo szlak wybrany przez Dobę to najszersze miejsce na oceanie pomiędzy kontynentami. Całe wystąpienie w Auditorium Maximum było opatrzone zdjęciami z wyprawy i komentarzem autora, który wielokrotnie doprowadzał salę do śmiechu swoimi komentarzami, bo - pomimo powagi całego przedsięwzięcia - zdarzały się także zabawne sytuacje. W okolicach Trójkąta Bermudzkiego złamał się ster i wyprawa musiała zostać przerwana. Naprawy dokonano na jednej z wysp i kajak został dostarczony w to samo miejsce, skąd go zabrano. W tym czasie Dobie towarzyszyła ekipa telewizyjna TVP, która nakręciła o całej sprawie reportaż - do obejrzenia tutaj:



Wyprawa zakończyła się sukcesem. Nasz bohater dotarł na miejsce 19 kwietnia, gdzie przywitał go tłum ludzi. Pan Aleksander pewnie opowiadałby o wszystkim do późnej nocy, gdyby mu nie przerwano.

Festiwal zakończył się rozdaniem nagród ufundowanych przez firmy związane z turystyką. Trzymamy kciuki za organizatorów i liczymy na to, że kolejna edycja będzie jeszcze lepsza.

Autor: Konrad Głąbek

Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o tym podróżniku, Aleksander Doba opisał swoje wrażenia z podróży w książce "Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean".

Oto jej fragment:
Wychyliłem się przez właz. Blask światła nawigacyjnego obejmował kajak i przestrzeń dookoła. Na powierzchni oceanu pustka. Znowu poczułem uderzenie w tył kadłuba, w okolicy steru. "Na pewno rekin", pomyślałem. Kiedyś już miałem podobne spotkanie. Siedziałem wtedy w kokpicie z wiosłem w ręku i walnąłem rekina dwa razy w łeb. Teraz wiosło leży przywiązane krawatami do pokładu, a ja wychyliłem się z kabiny do połowy. Chwyciłem jednak aparat fotograficzny, by ewentualnie zrobić zdjęcie nocnemu gościowi. Po chwili pokazał się. Podpływał z prawej burty na wysokości kokpitu. Łeb obły. Oczy małe. Spojrzeliśmy na siebie. (..)

Więcej o niej dowiecie się na stronie wydawnictwa Bezdroża >>

Brak komentarzy: