Jeśli zapytasz przypadkowego przechodnia, z czym kojarzy mu się Krym, niemal na pewno powie: „Mickiewicz” i nie wywoła to zdziwienia na niczyjej twarzy, jako że każdy znający choć trochę twórczość naszego wieszcza, przynajmniej raz trzymał w ręce „Sonety krymskie”. Nie mogło ich zabraknąć i w naszym plecaku. Wspólnie z kolegami założyliśmy, że skoro urokom Krymu uległ Mickiewicz to i nam musi się spodobać – tak zrodził się pomysł na wakacje…
Uwaga! Post jest przypomnieniem artykułu z roku 2012, przed rosyjską okupacją Krymu oraz wojną Rosji z Ukrainą. Zobacz też: Krym - gdzie leży, mapa
Pomysł jest – pierwszy sukces. Co dalej? Przydałby się jakiś plan działania! Punkt wyjścia – transport, bo przecież trzeba tam jakoś dojechać. Po długich godzinach przed monitorem komputera zdobyliśmy się na prawdziwy luksus, udało nam się znaleźć korzystną ofertę na stronie tanich linii lotniczych Wizzair. Klamka zapadła, lecimy! Nadszedł dzień wylotu, z plecakami – naszym bagażem podręcznym (jedynym bagażem) – ruszyliśmy do odprawy i tak zaczęła się niemal dwu-tygodniowa przygoda.
Nie mieliśmy żadnych rezerwacji ani sprecyzowanego planu, a jedynie ogólny zarys tego jak chcemy spędzić czas na Krymie. Rano, po międzylądowaniu w Kijowie, wylądowaliśmy w Symferopolu. Niewyspani i zmęczeni po nocy spędzonej na lotnisku w stolicy Ukrainy opuściliśmy halę przylotów. Pierwsza myśl - gdzie ja jestem! Dziki tłum taksówkarzy utrudniał przejście. Każdy namawiał, zapraszał i przekonywał, że to on najtaniej i najszybciej zawiezie swojego pasażera do centrum. Istny Meksyk. Trzeba uważać, jeśli mamy zamiar skorzystać z usług taksówkarza - nie wolno z góry akceptować jego oferty, zazwyczaj jest ona wygórowana i zakłada margines do negocjacji.
Założyliśmy, że nasza eskapada rozpocznie się z Eupatorii, miasta na zachodnim wybrzeży półwyspu Krymskiego i po kolei będziemy zwiedzać większe miasta. Na naszej trasie znalazł się Sewastopol, Teodozja, Jałta i Bakczysaraj. W każdym mieście spędziliśmy kilka dni. Zawsze po dotarciu w określone miejsce trzeba było poszukać noclegu. Na Krymie nie jest to dużym problemem.
W każdym większym mieście w okolicy dworca znajduje się biuro kwater, gdzie za bardzo przystępną cenę można wyszukać coś odpowiedniego. Często wokół dworców kręcą się właściciele, którzy bez pośrednictwa biura chętnie odstąpią wam pokój lub nawet całe piętro. Przy odrobinie szczęścia ceny mogą zaczynać się nawet od 12 do 25 PLN za dobę od osoby. Warunki nie będą nawet przypominać tych z Hiltona, ale w relacji do ceny są na przyzwoitym poziomie.
Poruszanie się po Krymie jest przyjemne i proste. Pomiędzy większością miast funkcjonuje regularnie kursująca komunikacja. Na mniejszych odległościach można się poruszać marszrutkami – prywatnymi busami, w których przejazd kosztuje jedyne 2 hrywny (około.75 groszy). Jeszcze tańsza jest komunikacja w miastach. Bilet na trolejbus kosztuje niecałą hrywnę. Niezależnie od środka transportu polecam trzymać się mocno. Dla większości Ukraińców szosa to potencjalny tor Formuły 1, chociaż jakość nawierzchni nie zawsze ma coś z nim wspólnego. Często na drodze jednopasmowej, na obu pasach w jednym czasie kierowcy zaczynają się wyprzedzać. W pewnym momencie w jednym miejscu mijają się cztery samochody. Wszystko przy dużej prędkości, w pojeździe, który czasy świetności ma za sobą.
Zazwyczaj, a właściwie prawie zawsze, kwatera nie jest wyposażona w kuchnię. Stołowanie się w restauracjach cenowo zbliżone jest do naszych polskich warunków, proporcjonalnie do standardu lokalu. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim restauracje serwujące kuchnię regionalną m.in. tatarską czy karaimską. Zwracam uwagę na fakt, że kelnerzy napiwek doliczają już do rachunku.
W licznych barach szybkiej obsługi można spróbować bardzo popularnego cziburaka - ciasta smażonego na głębokim tłuszczu, z kilkoma rodzajami nadzienia do wyboru. Przy robieniu zakupów na pewno uderzy fakt, że na cały Krymie nie spotkałem sklepu samoobsługowego. Zawsze byłem zdany na łaskę lub niełaskę pani za ladą, która czasami zanim zadała uprzejme pytanie: „Czego?!”, przerzuciła kilka stron gazety pomimo faktu, że zakupy robiłem późnym wieczorem i byłem jedynym klientem w sklepie.
Ceny niektórych artykułów sprawiają, że Krym nawet dla ludzi bez wypchanego portfela jest „rajem”. O ile produkty spożywcze kosztują mniej więcej tyle co w Polsce, to uwagę przykuwają alkohole, nawet te z wyższej półki, za które płaci się o połowę mniej niż w naszym kraju. Ciężko, zwłaszcza studentom przepuścić taką okazję i trzeba zaznaczyć, że niektóre poranki były ciężkie. W tym ciężarze znaleźliśmy jednak potwierdzenie powiedzenia, że podróże kształcą. Ukraińcy nauczyli nas, że w takie poranki nie ma nic lepszego niż sok z pomidorów – szybko stawia na nogi.
Zawsze trzeba pytać o zniżki dla studentów. Czasem nawet ładny, szeroki uśmiech do pani w okienku lub za ladą jest w stanie nam zjednać jej sympatie i przychylność. Jedynie w Jałcie mogą być problemy. Tam pani w kasie, z szyderczym uśmiechem oznajmiła nam, że studenci do Jałty nie przyjeżdżają! Jeśli nie mamy legitymacji studenckiej, w niektórych miejscach wystarczy pokazać jakikolwiek dokument z naszym zdjęciem (np. legitymacja PTTK) i oznajmić, że uprawnia nas do otrzymania zniżki - zazwyczaj nikt nie poświęca czasu na weryfikację dokumentu.
Przed wyjazdem na Krym często słyszałem, że ludzie tam są bardzo negatywnie nastawieni do Polaków. Okazało się to wielką przesadą. Wszyscy zawsze byli pozytywnie nastawieni, nigdy nie spotkaliśmy się z przejawem jakiejkolwiek wrogości. Wręcz przeciwnie, każdy szeroko się uśmiechał i podkreślał, że jesteśmy jak „jeden naród”. Jest tylko jeden minus naszej polskości. Ukraińcy wychodzą z założenia, że przyjeżdżamy z bogatego kraju, co ma wiązać się z tym, że nasze zasoby finansowe są spore. Utrudnia to negocjacje w przypadku przejazdu taksówką czy przy szukaniu kwatery.
Trzeba pamiętać, że historia Krymu jest zawiła. Była to kiedyś część Rosji, dlatego językiem używanym na Krymie jest rosyjski, większość ludzi czuje się Rosjanami i domaga się przyłączenia Krymu do kraju Wielkiego Brata. Jest sporo pozostałości po poprzednim ustroju i przynależności do ZSRR. W każdym mieście można zobaczyć pomnik Lenina czy na niektórych budynkach rządowych symbol sierpa i młota. Ta przynależność sprawiła, że Krym, jak i cała Ukraina jest na podobnym etapie rozwoju ekonomicznego, co Polska około 20 lat temu. Rzuca się w oczy, że większość mężczyzn chodzi w dresach i nie jest to przejaw przynależności do pewnej subkultury. Kobiety są niezwykłej urody, zadziwia to, że zawsze chodzą w wysokich szpilkach - nawet po zakupy do osiedlowego sklepu i koniecznie w pełnym makijażu.
Bezdyskusyjnie wizyta na Ukrainie/Krymie sprawia, że spojrzałem na Polskę z innej perspektywy. Mocno ograniczyła się lista rzeczy, na które można narzekać. Nie mam wątpliwości, że każdy z nas wracając do domu, siedząc w samolocie miał poczucie, że czas nie został zmarnowany. Otwartość ludzi sprawia, że człowiek pomimo pewnych różnic czuje się jak u siebie w kraju, zwłaszcza wtedy, kiedy znajomość języka usuwa barierę komunikacyjną. Uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie. Za równo ci, którzy wolą zwiedzać i spędzać czas aktywnie, jak i ci, którzy wolą bierny wypoczynek. Mickiewicz zachwycając się urokami Krymu miał sporo racji.
Maciej Rożkiewicz
Zobacz też:
Półwysep Fiolent na Krymie
Krym: Skalne miasto Czufut Kale
Przewodnik po KrymieKrym ma oryginalną kulturę, niepowtarzalną atmosferę i wiele wspaniałych miejsc. Egzotyczne piękno i bogate dziedzictwo zachwyciły niegdyś pisarzy - Mickiewicza i Puszkina, a dziś oczarowują turystów. Są tu ruiny ze starożytności oraz nowsze pałace. Głosy muezinów mieszają się z dźwiękiem dzwonów cerkwi. Przewodnik Krym. Półwysep rozmaitości to jedna z nielicznych polskich propozycji dotyczących zwiedzania Krymu. Są tu propozycje tras, które ułatwiają planowanie podróży, zwłaszcza jeśli jedziesz na Krym pierwszy raz. Zawarto w nim zaktualizowane informacje o transporcie, miejscach do spania i orientacji w regionie. Nie zabrakło wiadomości o kulturze i pomocnych map. Kliknij, aby przejść do sklepu >> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz