Pomysły na wycieczki i wakacje. Poznaj atrakcje turystyczne, plany na urlop oraz porady, przewodniki, zdjęcia i relacje z podróży!
piątek, 26 kwietnia 2013
Serbia: Śladami Zawiszy Czarnego i nie tylko…
Kilka lat temu miałem okazję spędzić kilka miesięcy w Serbii. W ciągu tygodnia pracowałem, ale weekendy starałem się wykorzystać na poznanie tego bardzo różnorodnego kulturowo kraju z arcyciekawą historią. Na jednej z takich weekendowych wycieczek natknąłem się na ślad jednego z naszych narodowych bohaterów – Zawiszy Czarnego.
Postać Zawiszy Czarnego, kojarzy się jako uosobienie wszystkich cnót rycerskich okresu średniowiecza, lecz niewiele osób zna jego historię. Zawisza, wykonując zadania zlecone przez króla Władysława Jagiełłę, wiele czasu spędzał na dworze króla węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego. Niestety jedna z takich wypraw okazała się jego ostatnią… Opowiem wam o miejscu, w którym został pojmany i zginął Zawisza Czarny oraz o kilku innych okolicznych atrakcjach, które już tam będąc, warto zobaczyć.
Trasa zaczynała się w Belgradzie, następnie prowadziła przez Smederewo, Golubac, Donji Milanowac, Kladovo, Negotin, Majdanpek i z powrotem do Belgradu przez Pozarevac. Łączna długość trasy to nieco ponad 400 km.
Miejscowością, w której zaczniemy „zwiedzanie właściwe” jest Smederevo. Miejscowość ta dzięki spokojnemu rytmowi życia, nie różniłaby się od większości serbskich miasteczek, gdyby nie ruiny wielkiej twierdzy, niestety mocno uszkodzonej podczas II Wojny Światowej. Zamek właściwy jest dosyć dobrze zachowany i dodatkowo z jego wież rozpościera się interesująca panorama okolicznych terenów.
Lecz prawdziwym celem wyjazdu był Golubac. Wioska oddalona jest od stolicy Serbii, Belgradu o około 130 km na południowy wschód. Usytuowana jest na brzegu tzw. Srebrnego Jeziora, będącego szerokim na blisko 5 km rozlewiskiem Dunaju. W tym miejscu Dunaj stanowi granicę Serbii i Rumunii.
Droga prowadząca do fortecy nie wyróżnia się niczym szczególnym pośród innych dróg lokalnych w Serbii. Miejscami jest bardzo dziurawa, wąska i pełna samochodów marki Yugo kierowanych przez palących, nieogolonych kierowców. Jednak dojeżdżając do Golubaca nie sposób nie zauważyć górujących nad rozlewiskiem strategicznie ulokowanych ruin zamku.
Lecz właściwe wrażenie ruiny robią dopiero w bezpośredniej bliskości.
Widok na ruiny zamku z odległości ok. 1 km. Pomiędzy wieżami widać członków klubu wspinaczkowego, którym udało się „zdobyć” górną wieżę.
Stojąc przy bramie wejściowej, przez którą biegnie zresztą publiczna droga łącząca wieś Golubac z innymi miejscowościami położonymi na terenie Parku Narodowego Djerdap, łatwo przeoczyć tablicę upamiętniającą wspomnianego już Zawiszę Czarnego. Zawisza Czarny został w tym właśnie miejscu pojmany walcząc w obronie króla węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego, a konkretnie osłaniając jego odwrót po nieudanej wyprawie przeciw Turkom.
Ciekawym jest fakt, że ruiny są w całości dostępne dla śmiałków, którzy mają na tyle odwagi, żeby zaryzykować wejście na samą górę. Brak jest tam jakichkolwiek zabezpieczeń, miejsc gdzie nie wolno wchodzić, czy panów w osobliwych uniformach, którzy sprzedają bilety wstępu do atrakcji turystycznej. W twierdzy Golubac, każdy sam odpowiada za swoje czyny i sam podejmuje (lub nie) ryzyko jakie niesie za sobą bliskie spotkanie z historią.
Przyznaję, że sam również zaryzykowałem i wdrapałem się najwyżej, na ile pozwolił mi nabyty w przeszłości lęk wysokości oraz zbliżający się deszcz. Było warto, bo widok z twierdzy jest niepowtarzalny. Z jednej strony szeroko rozlewająca się rzeka, z drugiej nagłe zwężenie, noszące nazwę Żelaznej Bramy, prowadzące do pięknych terenów Parku Narodowego.
Lecz, jak miało się okazać, Twierdza Golubac to dopiero początek atrakcji. Żelazna Brama to wrota do pięknej Doliny Dunaju a zarazem Parku Narodowego Djerdap, gdzie białe wapienne skały toną w morzu soczystej zieleni buków, a pośrodku leniwie wije się jedna z najdłuższych rzek Europy.
Warto podążyć wąską drogą prowadzącą wzdłuż koryta rzeki, żeby po kilkuset metrach znaleźć się w zupełnie innym świecie. Myślę, że bez większej przesady można nazwać go dzikim i naturalnym. W tych okolicach nie ma większych zakładów przemysłowych – ostatni, który był, po drugiej stronie masywu górskiego od lat już nie działa, a życie w tamtych okolicach wróciło do starego, powolnego rytmu. Można za to natknąć się na np. dzikie żółwie, jaszczurki i węże.
Poszukując wrażeń wdrapałem się również na inną górę, której nazwy niestety nie pamiętam, a znalezienie miejsca do zaparkowania wymagało również trochę zachodu. Cały wysiłek został jednak wynagrodzony odpoczynkiem z kanapką w ręku i pięknym widokiem na Dunaj z wysokości blisko 700 m.n.p.m.
Dla nieco wygodniejszych turystów, dla których podróże z kanapką w ręku nie są w pełni satysfakcjonujące, mała podpowiedź. Co jakiś czas przy drodze usytuowane są małe restauracje rodzinne. Warto się tam zatrzymać żeby spróbować świeżej ryby prosto z Dunaju. Osobiście polecam sandacza.
Fakt, że jest dziko, nie oznacza, że tereny te nie były w przeszłości ważnym ośrodkiem dawnych kultur. Najstarsze znaleziska z osady Lepinski Vir pochodzą sprzed kilku tysięcy lat, a droga, którą się poruszamy została wyznaczona przez rzymskiego Cesarza Trajana. Podobiznę Cesarza wyrzeźbioną w skale można podziwiać po rumuńskiej stronie Dunaju niedaleko za miejscowością Donij Milanovac.
Zakładając podróż na dwa dni, warto zatrzymać się w miejscowości Donji Milanovac. W tych okolicach niewiele jest miejsc noclegowych, lecz właśnie w Milanovacu znajduje się duży ogólnodostępny ośrodek konferencyjny. Niestety standard, jak w przypadku większości tego typu obiektów w Serbii, to lata osiemdziesiąte, ale fakt, że jest on położony na wzgórzu, a okna wychodzą na Dunaj w zupełności rekompensuje tę małą „niedogodność”. Dla kogoś z odrobiną romantyzmu w duszy, zachód słońca w takich okolicznościach przyrody będzie na pewno niezapomniany. Kilka razy do roku w ośrodku odbywają się konferencje i w tym czasie na wolne miejsca noclegowe raczej liczyć nie można. Wypróbowany przeze mnie sposób na wypadek braku miejsc, to zapytać w lokalnym sklepie (jest jeden, więc nie powinno być problemu ze znalezieniem). Kilka osób we wsi wynajmuje gościnnie pokoje – więc zawsze znajdzie się jakieś wolne łóżko. W Serbii cały czas hotelarze i osoby wynajmujące kwatery mają obowiązek pobierania danych od turystów danych więc za każdym razem, gdy meldujemy się w hotelu lub wynajmujemy pokój należy pamiętać, że wynajmujący będzie od nas oczekiwał wylegitymowania się paszportem lub dowodem osobistym.
Następnego dnia o poranku obieramy kierunek na Negotin – po drodze warto jest zwrócić uwagę na wspomnianą już podobiznę Cesarza Trajana oraz na wielką zaporę w okolicach miejscowości Kladovo. Warto wiedzieć, że powstanie tej zapory znacząco zmieniło krajobraz doliny Dunaju (zamek w Golubacu nie był oryginalnie zbudowany na brzegu rzeki) oraz ekosystem Dunaju w tamtym miejscu (z rzeki zniknęły ogromne, kilkunastometrowe jesiotry spotykane w tych okolicach jeszcze po II Wojnie Światowej).
Jest kilka dróg powrotu do Belgradu. Ja wybrałem tę, która prowadziła obok nieczynnej już kopalni miedzi w pobliżu miasteczka Majdanpek. Przyznaję, że odkrywka robi ogromne wrażenie. Nigdy wcześniej nie widziałem tak wielkiego wykopu wykonanego przez człowieka. Niestety wraz z upadkiem kopalni, podupadła cała okolica i niestety, nie trzeba zbyt szczególnie wytężać wzroku żeby to zobaczyć – w okolicy wiele jest gospodarstw rolnych, przy których pasą się luźno biegające świnie, a budynki i drogi w samym Majdanpek wymagają co najmniej drobnych napraw i remontów.
Dalsza część drogi powrotnej nie obfitowała już w tak ciekawe miejsca, ale uważne oko obserwatora mogło uchwycić wiele lokalnych akcentów jak na przykład lokalni sprzedawcy moreli na poboczach, pozostałości kolejki wąskotorowej czy wieczorny powrót rybaków z połowów na Dunaju.
Niektórzy mogą się zastanawiać, czy warto pokonywać aż 400 km, żeby zobaczyć jakieś ruiny i wielką dziurę w ziemi. Moja odpowiedź – zdecydowanie warto! Dla mnie była to doskonała okazja, żeby „dotknąć” historii, a jednocześnie zobaczyć jak wygląda życie z dala od szybko zmieniającego się ostatnio Belgradu.
autor: Artur Gostomski
Mapa
Artykuł nadesłany na konkurs o weekendowy wypoczynek w hotelu Haffner w Sopocie organizowany wspólnie z Hotele.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz