wtorek, 14 sierpnia 2012

Koniec sierpnia 2012 w podróży


Jako że tak się stało, iż mam dziś urodziny, pora na kilka podsumowań i planów. Zamiast w grudniu dzisiaj, czemu nie.

Park Guell w Barcelonie
Rok temu zaczęła się moja przygoda z Hiszpanią. Właśnie w tej chwili klikałem przycisk "Rezerwuj" w systemie Ryanair i szykowałem się na przygodę ;)

We wrześniu znalazłem się w Barcelonie i wsiąkłem w ten kraj. Oczywiście, można powiedzieć, że to Katalonia, a nie Hiszpania, ale jest w końcu w granicach państwa. Lądowałem wtedy jeszcze na lotnisku Reus, które leży niemiłosiernie daleko od stolicy Katalonii. Lokum znalazłem w samym centrum dzielnicy Raval, która nie uchodzi za bezpieczną. Na szczęście wtedy o tym nie wiedziałem. Nie kojarzyłem także, że pod koniec września jest tam największa fiesta w roku - Festiwal La Merce. Zabawa była przednia.

Sama Barcelona to dla mnie raj na ziemi - są zabytki, ciekawe imprezy i długie plaże. Także wokół miasta - ale o tym później, bo do Barcelony miałem wracać w ciągu tego roku aż dwa razy. A w październiku od razu zapisałem się na kurs języka hiszpańskiego.

Co było potem... Zima. Udałem się w rejs promem Skania po Bałtyku ze Świnoujścia do Ystad. Zwiedziłem to sympatyczne miasteczko w Szwecji i opisałem Wam swoje wrażenia z płynięcia statkiem po morzu. Udało się też zrobić wywiad z kapitanem Skanii.

Jeden dzień zwiedzałem także Szczecin. Wiało straszliwie, ale morska bryza to jest to, co uwielbiam. Leciałem też Eurolotem, który dzielnie walczył z silnym sztormem. Sama droga na lotnisko w Szczecinie Goleniowie zapadła mi na długo w pamięć, bowiem dreptałem przez czarny las ze skrzyżowania, przy którym zatrzymują się busy do Stargardu Szczecińskiego. Uh!

Jedna z płonących rzeźb na Las Fallas w Walencji
Marzec - Las Fallas w Walencji. Po drodze jeszcze Charleroi w obu kierunkach.
Las Fallas było najbardziej widowiskową imprezą, jaką kiedykolwiek widziałem. Fajerwerki, petardy, tłumy ludzi i przede wszystkim palenie kukieł z papier mache. Spaliśmy u miejscowych, spacerowaliśmy z miejscowymi i bawiliśmy się z miejscowymi. Od rana do rana. Wróciłem co prawda wykończony tą fiestą, ale przygotowałem dla Was wideo i praktyczne porady z podróży. Miałem też pierwszą okazję rozmawiać po hiszpańsku poza granicami Krakowa ;)

Charleroi pod Brukselą, gdzie lądują samoloty tanich linii lotniczych, to często mój punkt przesiadkowy. Korzystając jednak z obecności w tej miejscowości naszej znajomej często wpadamy na belgijskie piwo ;)

Maj/Czerwiec - Malta, Barcelona + Sitges, Gran Canaria, Madryt.
Siedziałem przy komputerze i patrzyłem na promocje. Okazało się, że najtaniej jest wylecieć z Polski i dalej podróżować po Europie. Lot na Maltę był najtańszy, potem "wyszło", że znów można tanio polecieć do Barcelony, a stamtąd na Gran Canarię i wrócić do Krakowa przez Madryt. To było coś wspaniałego.

Malta co prawda nie przypadła mi do gustu tak jak się spodziewałem, ale też ledwie liznąłem ten kraj. Wyspa ma ciekawe plaże, zabytki i widoki na zatoczki oraz oryginalne jedzenie. Największą atrakcją turystyczną jest chyba Błękitna Laguna. To wszystko możesz zobaczyć na filmie i przeczytać w relacji z Malty.

Barcelona - czy ja muszę cokolwiek dodawać? Tym razem było dość dużo zwiedzania zabytków, ale także na plażę znalazł się czas. Najbardziej opaliłem się w Sitges, które przyciąga mieszkańców pobliskiej Barcelony na swoje czyste plaże. Jeden dzień musiał wystarczyć, jednak na Costa Dorada na pewno wrócę.

Wydmy w Maspalomas na wyspie Gran Canaria
Gran Canaria kojarzy mi się z językiem niemieckim używanym przez najliczniejszą tutaj grupę turystów, ale tylko przez chwilę, bowiem plaże i wydmy służą bezceremonialnemu relaksowi, a wnętrze tej kanaryjskiej wyspy relaksuje, zadziwia oczy i zaskakuje różnorodnością krajobrazów (góry, morze, autostrada, wąskie i kręte dróżki interioru, pośpiech Las Palmas i spokój małych miasteczek pod szczytami). Byłem lekko lekkomyślny, bo wypożyczyłem auto po siedmiu latach przerwy od kierowania samochodem. Nie żałuję tej decyzji, bo udało mi się cało przeżyć wakacje na Gran Canarii i zwiedzić mnóstwo atrakcji. Czasem trzeba być głupim! :)

Madryt to ledwie jeden dzień, ale chyba widziałem wszystko, co najważniejsze. Oczywiście z zewnątrz, bo na wchodzenie do pałaców, zabytków, kościołów nie starczyłoby mi czasu. To miasto ma tylko jedną wadę - nie jest nad morzem...

Zwiedziłem też odrobinę lotnisk w Monachium, Kopenhadze i Stavanger. W tym ostatnim mieście przespacerowałem się wybrzeżem, widziałem gigantyczny prom i... tyle. Inne obowiązki mi nie pozwoliły na nacieszenie się Norwegią.

Ostatnio za sprawą współpracy YouGO! z Telewizją M mam okazję wrócić do zwiedzania Polski. Ostatnio wyskoczyłem do Ostrawy, Karviny i Cieszyna. Była Szczawnica, trochę ojczystej Lubelszczyzny. W planach trochę gór.

Na horyzoncie kolejne podróże i przewodniki po nich. Teraz szykuję się na wycieczkę do Hiszpanii i Włoch:
  • Palma de Mallorca na Majorce (opalić się nie zdążę, ale przynajmniej zobaczę parę zabytków)
  • Walencja oraz Bunol z fiestą La Tomatina 2012 (rzucamy się pomidorami)
  • Trapani, Erice, Masala na Sycylii (wino, solanki i odrobina relaksu)

Na przełomie października i listopada - Sztokholm.

Chciałbym wkrótce dostać się na Bornholm, zwiedzić południe Hiszpanii, zawitać do Paryża i powrócić do Londynu. Gdzie mnie rzuci? Co dalej? Możecie proponować - w końcu zawsze Wam opisuję swoje wrażenia i udzielam praktycznych rad jak na Praktyczny Przewodnik przystało :)

PS. Jeszcze ciekawa statystyka - w sierpniu 2011 roku było ze mną 1100 fanów na profilu Facebooka Praktyczny Przewodnik. W ciągu roku jest nas dwa razy więcej! Dzięki, że jesteście i zapraszam na szampana! ;)
A jeśli Ciebie jeszcze nie ma, dołącz, zapraszam!

Hiszpańskie wino cava

Brak komentarzy: